20 GRUDZIEŃ 2009
Wczorajszy dzień spędziliśmy w aucie, kilkanaście godzin w podróży, pięknie odśnieżona autostrada posypana solą i zamarznięty płyn w spryskiwaczu...nikt nie powiedział, że będzie łatwo :)
Na szęście cała reszta poszła gładko: nasza rezerwacja w hotelu była aktualna, pokój miał cudny widok z okna na jeden z alpejskich szczytów, a turniej rozgrywany był w jednym z najpiękniejszych miejsc jakie widzieliśmy - pałacu zbudowanym dla cesarzowej Sissi.
We Włoszech spędziliśmy jeszcze dwa dni - wykłady, lekcje tańca... i czas do domu.
KILKA WOLNYCH DNI, CHWILA ODDECHU I RELAKSU !!!
Ps. Dobra wiadomość - odmarzły nam spryskiwacze :)))
<---- PRZED UMYCIEM
PO UMYCIU ---->
środa, 23 grudnia 2009
sobota, 12 grudnia 2009
FINAŁ GRAND PRIX POLSKI 2009
12 GRUDZIEŃ 2009
Warszawa, Hala Ursynów, taneczne podsumowanie roku 2009 - czyli finał cyklu turniejów Grand Prix Polski. Jak na każdym turnieju: rejestracja, próba parkietu, przygotowanie do startu, sportowa rywalizacja, wejście na podium - srebrny medal, confetti lecące z 'nieba', gratulacje, flesze aparatów....
...ale było coś jeszcze...
Niezwykły pokaz Pawła Karpińskiego i Joanny Redy..zatańczyli pięknie, obydwoje uśmiechnięci, szczęśliwi, obydwoje na wózkach inwalidzkich. Niesamowite uczucie rodzi się w człowieku gdy widzi jak dwoje ludzi łamie bariery, przekracza granice, burzy stereotypy i pomimo fizycznej niepełnosprawności wiruje... W tym miejscu pasuje tylko jedno zdanie: "TAŃCZYĆ MOŻE KAŻDY" (prof. Marian Wieczysty).
Warszawa, Hala Ursynów, taneczne podsumowanie roku 2009 - czyli finał cyklu turniejów Grand Prix Polski. Jak na każdym turnieju: rejestracja, próba parkietu, przygotowanie do startu, sportowa rywalizacja, wejście na podium - srebrny medal, confetti lecące z 'nieba', gratulacje, flesze aparatów....
...ale było coś jeszcze...
Niezwykły pokaz Pawła Karpińskiego i Joanny Redy..zatańczyli pięknie, obydwoje uśmiechnięci, szczęśliwi, obydwoje na wózkach inwalidzkich. Niesamowite uczucie rodzi się w człowieku gdy widzi jak dwoje ludzi łamie bariery, przekracza granice, burzy stereotypy i pomimo fizycznej niepełnosprawności wiruje... W tym miejscu pasuje tylko jedno zdanie: "TAŃCZYĆ MOŻE KAŻDY" (prof. Marian Wieczysty).
poniedziałek, 7 grudnia 2009
SPANISH OPEN 2009 - SALOU, HISZPANIA
W Polsce mroźno, temperatura dochodzi do -20ºC, w Barcelonie (w której lądujemy) około 15ºC - oczywiście na plusie :) Na lotnisku wypożyczamy auto i pędzimy do centrum tego pięknego miasta. Jeszcze tylko 30 minutowe poszukiwania miejsca parkingowego, wtaszczenie walizek na 3 piętro (zepsuta winda w hotelu), na prawdę 'błyskawiczna' kolacja czyli zupka chińska i jesteśmy gotowi na zwiedzanie. Właściwie jest już późna noc, ale idziemy... CARPE DIEM... Horacy wiedział co pisze...Barcelona była piękna o zmroku.
Poniżej krótki filmik (pół żartem pół serio :) ) z naszej nocnej eskapady. W roli głównej Kris jako DYREKTOR WYCIECZKI i Katerina - OPERATOR KAMERY.
W świetle dziennym miasto wyglądało inaczej, tętniło życiem, przyciągało, inspirowało...
Po południu jedziemy do Salou - ślicznej nadmorskiej miejscowości (turystyczne centrum Katalonii), gdzie rozgrywany jest turniej. Tutaj też jest problem z zaparkowaniem auta...
ZAPISAĆ, ZAPAMIĘTAĆ, ROZWAŻYĆ - następnym razem wypożyczamy dwa skutery... :)
Podobno im więcej przygód po drodze tym lepszy turniej...co się zatem wydarzyło? Godzinę przed turniejem zorientowaliśmy się, że mamy zły program i że za chwilę zaczynamy tańczyć. Na salę dotarliśmy 20 minut przed rozpoczęciem...i usłyszeliśmy, że listy startowe są zamknięte!!! Przelecieć 2 tysiące kilometrów i nie wziąć udziału w turnieju? NIGDY W ŻYCIU !!!!! Rozmowa z chairmanem (sędzią głównym), a raczej błagalna prośba o dopisanie do listy i pozwolenie startu, chwila stresu i wchodzimy na parkiet (Uff). W klasyfikacji końcowej 6 miejsce :)
Fotki z Barcelony i Salou w albumie poniżej :)))
Poniżej krótki filmik (pół żartem pół serio :) ) z naszej nocnej eskapady. W roli głównej Kris jako DYREKTOR WYCIECZKI i Katerina - OPERATOR KAMERY.
W świetle dziennym miasto wyglądało inaczej, tętniło życiem, przyciągało, inspirowało...
Po południu jedziemy do Salou - ślicznej nadmorskiej miejscowości (turystyczne centrum Katalonii), gdzie rozgrywany jest turniej. Tutaj też jest problem z zaparkowaniem auta...
ZAPISAĆ, ZAPAMIĘTAĆ, ROZWAŻYĆ - następnym razem wypożyczamy dwa skutery... :)
Podobno im więcej przygód po drodze tym lepszy turniej...co się zatem wydarzyło? Godzinę przed turniejem zorientowaliśmy się, że mamy zły program i że za chwilę zaczynamy tańczyć. Na salę dotarliśmy 20 minut przed rozpoczęciem...i usłyszeliśmy, że listy startowe są zamknięte!!! Przelecieć 2 tysiące kilometrów i nie wziąć udziału w turnieju? NIGDY W ŻYCIU !!!!! Rozmowa z chairmanem (sędzią głównym), a raczej błagalna prośba o dopisanie do listy i pozwolenie startu, chwila stresu i wchodzimy na parkiet (Uff). W klasyfikacji końcowej 6 miejsce :)
Fotki z Barcelony i Salou w albumie poniżej :)))
SPANISH OPEN (Hiszpania, 2009) |
Subskrybuj:
Posty (Atom)